Kościół św. Jakuba w pejzażu Miasta i na
fotografiach Janusza Kwiatkowskiego. Ta sama świątynia na wzgórzu w
„Widnokręgu” Myśliwskiego. W jej starym wnętrzu Piotr słucha o księżnej Adelajdzie: To
z jej cierpienia ten kościół. Niegdyś posag księżnej leżał na
środku kościoła. Chodzono po nim. Aż ktoś postanowił przenieść go za kratę, do
kaplicy. Trudno sobie wyobrazić, że
mogliby ją na proch zetrzeć. Ale tak to zawsze z pięknem jest, że skazane jest
na naszą łaskę. Nie umie się samo bronić, milczy i jedynie gdzieś w środku
goreje. I może tak milcząco goreć przez wieki, nie zauważone, zadeptywane, póki
ktoś nie dojrzy w nim swojej nadziei i swojej rozpaczy, komu wypełni pustkę życia.
Jak wyglądała Adelajda? Dopiero śmierć była dla niej bramą do przyobleczenia się
w prawdziwe piękno: Bo wszystko, co żyje,
jest nieledwie namiastką piękna, żeby nie powiedzieć, materią piękna. Musi przejść
dopiero przez śmierć, żeby stać się pięknem. W śmierci, jak w tyglu się wytapia
i zostaje czysty kruszec. Inaczej zawsze będzie niedostatkiem, ułomnością,
niespełnieniem.
![]() |
Nagrobek księżnej Adelajdy w kościele św. Jakuba w Sandomierzu |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz