Występowała z powodzeniem w Teatrze Polskim i
Teatrze Małym. Otwierały się przed nią drzwi do kariery, popularności i uznania.
W 1924 roku dwudziestotrzyletnia Stanisława Umińska bez wahania porzuciła warszawskie
sceny, aby opiekować się w Paryżu poznanym rok wcześniej, starszym o dwanaście
lat malarzem, scenografem i prozaikiem Janem Żyznowskim. Do stolicy Francji
udali się na dalsze leczenie chorego na raka wątroby artysty. Tam, porażony
cierpieniem, w poczuciu daremności kolejnych dni zmagań ze śmiertelnie toczącym
go nowotworem, Żyznowski poprosił ukochaną o wyświadczenie największej przysługi. Niech strzałami w skroń położy kres jego udrękom. Aktorka uczyniła zadość
życzeniu odchodzącego człowieka. W szpitalnej sali dokonał się ostatni akt miłosierdzia,
oddania i miłości. W głośnym procesie francuski sąd uniewinnił Stanisławę
Umińską. Po powrocie do kraju usiłowała raz jeszcze odnaleźć swoje miejsce w
teatrze. Dziennikarze nie pozwalali jednak zapomnieć o przeżytej w nieodległej
przeszłości tragedii. Załamało ją to zupełnie. W 1927 roku wstąpiła do
Stowarzyszenia Sióstr Samarytanek. Obrała zakonne imię Benigna. Do końca dochowała
wierności złożonym w 1936 roku ślubom wieczystym. Oddała się pracy ze
zdeprawowanymi dziewczętami i dziećmi dotkniętymi niepełnosprawnością. Ciężko chorowała
na suchoty. Lechoniowi wyznała kiedyś ...
że zrozumiała ,iż wszystko w jej życiu prowadziło ją do tej miłości, którą
wreszcie odkryła – do miłości Chrystusa.
![]() |
Stanisława Umińska |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz